Zaznacz stronę

Dofinansowanie do dzieci na drugie dziecko. Pieniądze na pierwsze, gdy rodzina ma mały dochód. Dopłata dla poszkodowanych po katastrofach, czyli powodziach i pożarach. Jeśli państwo dba o obywatela, to dobrze. Ale jaki edukacyjny przekaz daje tak naprawdę wszystkim?

Czy warto być odpowiedzialnym?

Zaklinanie rzeczywistości ma swoje uroki. Zauważył to już pewien muzyk parlamentarny, który zamiast 500 zł dodatku chce 512 zł i 13 groszy na dziecko. Zamierza także przy pomocy partii systemowych zniszczyć partie i system. System z pewnością zechce się sam zniszczyć. A szczególnie mają mu w tym pomóc te partie, które są największymi systemu beneficjentami. Autodestrukcja stanowi bowiem – jak powszechnie wiadomo – główny cel działania. Ta zasada polityczna miałaby być piłowaniem gałęzi, na której się siedzi. Zapewne zatem znowu doleję oliwy do ognia, bo moje podstawowe pytanie brzmi:

Po co być odpowiedzialnym?

Kiedy zdarza się nieszczęście – a powódź czy pożar do takowych bez wątpienia należą, w rozumieniu ogólnospołecznym – zawsze są poszkodowani. Z punktu widzenia ubezpieczeniowego to nie jest nieszczęście, tylko dwa problemy ryzyka i prawdopodobieństwo jego wystąpienia. Najprościej wytłumaczyć to na przykładzie włamań, a z pomocą przyjdą nasze ulubione liczby. W Polsce jest ca 120 000 włamań do mieszkań. I około 13 572 000 gospodarstw domowych. Jeżeli się te dwie liczby zestawi, to prawdopodobieństwo włamania wyniesie 0,88%. Innymi słowy, statystycznie co 114 mieszkanie staje się łupem włamywaczy. Ciebie to oczywiście nie dotyczy, ani twojego sąsiada po prawej i lewej. Za to ten trzeci ma już 2.64% prawdopodobieństwa włamania. No, powiedzmy, że twoja klatka z dwudziestoma mieszkaniami jest wolna od ryzyka. A nawet cały blok z czterema klatkami. To znaczy, że w następnym bloku żyje ktoś, kogo to ryzyko dotyczy już w 100%, bo statystycznie w co 114 mieszkaniu jest włamanie.

Nie wiedzieć czemu, władza różnie tratuje nieszczęścia.

Bo jak się spaliłeś, albo cię podlało wodą, to jest to porządne nieszczęście, po którym należy ci się pomoc państwowa, ale gdy cię okradli, to już nie. To tak samo jak z umieraniem na drodze. Około 4200 osób rocznie ginie w wypadkach drogowych. Czyli 11,5 dziennie. Albo inaczej – ponieważ rok ma z reguły 8760 godzin, to co około dwie godziny ginie człowiek. Oczywiście zawsze winni są kierowcy. Nigdy politycy, którzy od dwudziestu pięciu lat budują drogi w Polsce. Powierzchnia Polski wynosi 312 679 km² i mamy 1564 km autostrad, a dróg ekspresowych 1826 km. Czyli łącznie jest to 3390 km. Daje to aż jeden kilometr porządnej drogi na 92 km² powierzchni Polski. Nie to co Niemcy, którzy mają po zjednoczeniu kraj aż o ca 15% większy niż Polska, bo 357 168 km². Jest tam zaledwie 12 800 km autostrad.

Nieogarnięci cywilizacyjnie Niemcy nie mają też tak wspaniałego tworu, jakim jest Agencja Budowy Dróg i Autostrad i może dlatego mają po prostu autostrady? Większość z nich nie ma ograniczeń prędkości. Tak więc miałem nie raz okazję poczuć przyjemność zakazaną rodakom oraz braciom Amerykanom i pojechać sobie z prędkością 230 km/h. Po piwie też, bo to kulturalny kraj. Zalecana prędkość wynosi 110-130 kilometrów na godzinę. W Niemczech ginie na drogach ca 3600 osób rocznie. Dróg jest cztery razy więcej, bo na 27 km² przypada zawsze kilometr autostrady, osób ginie mniej, a jeździć można dwukrotnie szybciej niż Polsce. Jakoś tak dziwnie, prawda?

A co to ma wspólnego wszystko z odpowiedzialnością?

Otóż należy sobie odpowiedzialnie wybierać sposób, w jaki się traci majątek lub ginie na drodze. Jak dałeś się okraść, to jesteś głupi frajer. Ale jakbyś się dał spalić albo porządnie podlać, to co innego. Nawet programy powstaną, żeby w tym samym dorzeczu odbudować domostwo, jakby to miało jakikolwiek sens. Jak padłeś ofiarą wypadku zdarzającego się codziennie (ca 12 osób), cotygodniowo (ca 84 osoby) albo comiesięcznie (ca 360 osób) – to też jesteś głupi frajer. Państwo rodziny nie wesprze. Co innego, gdy zginiesz w jakimś autokarze razem z dziesięcioma lub piętnastoma innymi osobami. Wtedy każdy szanujący się polityk zaszczyci miejsce twojej śmierci swoją obecnością. Zdjęcie sobie zrobi, do mediów coś wystęka. A państwo poczuje się zobowiązane pomóc twojej rodzinie.

No i po co masz płacić składkę ubezpieczeniową, jak możesz oczekiwać, że państwo musi dać ci zapomogę i pomoc?

Tenże sposób myślenia zaczyna powoli dotyczyć także prokreacji. W krajach o „większym socjalu” urządzenie ekonomiczne pt. „kobieta” może być dobrym biznesem. Jak narodzi 6 albo 7 dzieci, to naprawdę nie trzeba pracować. Czynnikiem ułatwiającym podjęcie takiej decyzji jest niewątpliwie poddanie się jurysdykcji proroka Mahometa (Pokój z Nim). A przy okazji inny zwyczaj zostanie spełniony, bo jak już baba ma połapać siódemkę dzieci, to i z domu wyłazić nie będzie, co jak widać w takiej sytuacji zbędne, no i jak wiadomo – zakazane. No a teraz będziemy mieć też i u nas dopłaty do dzieci. Ponieważ niedawno szkoliłem pracowników Ośrodków Pomocy Społecznej, to sporo się nasłuchałem o życiu klientów. Niewątpliwie wielodzieciate panny bez wykształcenia będą miały teraz lepiej. I będą się śmiać głośno w nos urzędniczkom, które po studiach pracują za ca 3000 zł i z tego utrzymują wszytko. A tak, czwórka lub piątka dzieci wystarczy, żeby mieć tyle samo, a jeszcze prąd i gaz za darmo.

Na mojej pierwszej płycie z piosenkami satyrycznymi była taka zwrotka:

Głosuj na właściwą władzę, Nie dostaniesz w tyłek. W parlamencie coś uradzą. Będziesz mieć zasiłek…

Ale czy tobie odpowiedzialność za ryzyko lub finanse rodziny jest do czegokolwiek potrzebna? Czy jest sens planować finansowo byt rodziny? Czy trzeba zabezpieczać ryzyko?

Czy trzeba się tym martwić? Oczywiście, że nie. Nic złego w braku odpowiedzialności, bo to Polska właśnie! A ja do znudzenia powtarzam: Każdy ma prawo tracić własne pieniądze w sposób, który uzna za właściwy i w tempie, które przyjmie za dogodne…

A że prawda jest najważniejsza, to pozdrawiam serdecznie absolutnie wszystkich.

Skromny intelektualista heteroseksualny, dr Andrzej Fesnak, EFC®, Finansowy Doktor EuroCash

 

Pin It on Pinterest