Transkrypcja wywiadu z Jackiem Rozenkiem:
Magdalena Balcerzak: Panie Jacku, skąd pomysł, aby szanowany aktor związał się z biznesem i współpracował z przedsiębiorcami?
Jacek Rozenek: Bo to ciekawe po prostu.
M.B.: Ciekawe?
J.R.: No pewnie! To po pierwsze. A poza tym ja to robiłem równolegle, na trzecim roku akademii aktorskiej. Angażowałem się w swoje biznesy szkoleniowe. Było to ciekawe, bo ma się realny wpływ na rzeczywistość – to po pierwsze. Po drugie, można powiedzieć, że jest to bardzo sexy. Wiele osób chciałoby to umieć, a niewiele potrafi to robić. Jak się okazało, że też mam czuja i wiedzę, a potem studia kolejne i kolejne… Tam się zdobywało już taką wiedzę bardziej operacyjną, czyli możliwą do wykorzystania w praktyce.
M.B.: Co Pan w ogóle myśli o polskich przedsiębiorcach po tylu latach pracy z naszą przedsiębiorczością i różnymi przedsiębiorcami?
J.R.: Że są bardzo przedsiębiorczy – to po pierwsze. Mają bardzo niesprzyjające warunki – to po drugie, ale rzadko gdzie są naprawdę sprzyjające warunki. Natomiast myślę, że brakuje im myślenia systemowego i szerokiego, że mamy takie myślenie, ja bym to nazwał „komisowe” (z całym szacunkiem dla komisów samochodowych, bo jest też fajny biznes), ale był taki moment, że tych komisów było bardzo dużo, część z nich była nie najwyższej jakości. Chodziło o to, żeby kupić bardzo tanio samochód, a potem go sprzedać maksymalnie drogo. Kupić jak najtaniej, a sprzedać jak najdrożej. To było takie, hmm… ja to nazywam „biznesy złotówkowe”, żeby było za co wybudować dom ze stajnią, z basenem czasami, kupić super samochód, wyjechać na fantastyczne wakacje i koniec. I to są pieniądze do przejedzenia. Jak widać, 90% tych komisów nie ma dzisiaj, niektóre zostały, bo rzeczywiście są potrzebne. Natomiast brakuje nam takiego myślenia i marzenia, by ludzie chcieli budować miasto, port w Gdańsku, żeby chcieli zbudować wieżowce nie dlatego, że są głupi czy dlatego, że są egotyczni, tylko dlatego, że mają wyobraźnię sięgającą milionów i miliardów, a nie tysięcy. I właśnie tego przedsiębiorcom brakuje – dlatego nie inwestują w swoje biznesy, dlatego nie potrafią być konkurencyjni, ale są to bardzo ciekawi i bardzo ciężko pracujący ludzie. Większość z nich nie miałaby skąd wziąć pieniędzy i nie miałaby gdzie się tego nauczyć, bo ludzie nie jeżdżą dużo po świecie. Tego im brakuje.
M.B.: A jak Pan myśli, skąd to się bierze? Czy z tego, że nie mamy dostępu do takiej edukacji, jeżeli chodzi o rozwijanie swoich firm?
J.R.: Tak, są dwa powody. Pierwszy historyczny – taki, że tradycja została u nas zamordowana i wyrżnięta w powstaniach, wojnach i zaborach, więc społeczeństwo się spauperyzowało bardzo. Nie myśleliśmy w takich kategoriach. Drugi powód jest taki, że nie było skąd czerpać wzorców, my się dopiero tego uczymy. Jedyne wzorce, jakie mieliśmy do niedawna, to zachodnie, które dawały nam prawa, wiedzę i know-how zachodu, a my nic nie mieliśmy. Musieliśmy na budowie pracować. Są świetne polskie firmy: Solaris, Doktor Eris to są poważne firmy (…)
M.B.: A czy młody człowiek, taki na studiach, ma szansę zdobyć tę wiedzę?
J.R.: No pewnie, że może. Jeżeli większość młodych ludzi (może właściwie nie większość – nie rozmawiałem ze wszystkimi), ale myślę, że mają dużo większe możliwości, skąd mogą czerpać tę wiedzę – jest mnóstwo programów, które to umożliwiają, a po drugie trzeba chodzić na staże, uczyć się biznesu, odpalać swoje małe biznesy, żeby się uczyć. Świat stoi otworem w tej chwili.
M.B.: Nie ma Pan wrażenia, że młodzi ludzie boją się tego i tak po prostu kończą studia, chcieliby dostać tych parę tysięcy i święty spokój? Że rośnie takie pokolenie, jak nieraz się mówi, “leniwych ludzi”?
J.R.: Pani jest bardzo młoda, ja mam trochę więcej lat, mam wrażenie, że myśmy wychowali takie pokolenie. Nie, że oni tacy są, tylko to wynik naszego wychowania. Chcieliśmy ich chronić, więc kupowaliśmy im różne rzeczy, wychowaliśmy ich asertywnie, pokazaliśmy, że ich potrzeby są ważne. To nie są jacyś dziwni ludzie, niezrozumiali, tylko myśmy ich wychowali na takich. W tym sensie uważam, że czeka nas rozdźwięk. Część społeczeństwa będzie się bogaciła bardzo szybko – ta, która ma wiedzę, otwartą wyobraźnię – natomiast duża część społeczeństwa będzie się pauperyzowała i będzie pracowała za coraz mniejsze pieniądze i będzie się frustrowała, nie mając narzędzi, żeby się rozwijać. Takie postawy, część tych młodych ludzi, którzy by chcieli ale właśnie mieć spokój i nie bardzo chcą się wysilać to są ci, którzy się spauperyzują.
M.B.: A korzystając z narzędzia, które Pan daje, one są skierowane głównie do młodych ludzi, do przedsiębiorców? Czego można się nauczyć pracując tam?
J.R.: One są skierowane do przedsiębiorców, więc tu nie ma wiele wspólnego, i tak trzeba się nauczyć. I jak się buduje firmę, trzeba wiele pewnie stracić – to jest normalne. Tak jak jest się sportowcem i człowiek biegnie w maratonie to się spoci, poobciera sobie nogi. A my tak czasem byśmy chcieli dobiec i się nie spocić. Zmierzam do tego, że do młodych ludzi też, bo oni muszą działać. Skierowane są do ludzi, którzy chcą działać. Biznes jednych jest bardzo dynamiczny, ja nie mam odpowiedzi, co dokładnie trzeba zrobić, ale mam dużo podpowiedzi, odwagi i doświadczenia, żeby to robić.
M.B.: Dziękuję bardzo za rozmowę.